11.22
Tegoroczny XIV Poznań Old Jazz Festival nieco różnił się od poprzednich choćby przez to, że jakby jazzu tradycyjnego było nieco mniej. Mam tu na myśli fakt, że wśród zaproszonych gości w jednym zespole pojawił się akordeon, a w drugim zabrakło perkusji. Nie znaczy to, że dixieland skapitulował, że było gorzej, o czym świadczy reakcja publiczności, która przyjmowała produkcje festiwalowe w sposób wręcz entuzjastyczny, bawiąc się doskonale na koncercie galowym.
Jak zwykle cały ciężar organizacyjny Imprezy spoczywał na barkach dyrektora artystycznego, niezawodnego Piotra Soroki, który mistrzowsko pokonywał wszystkie pojawiające się przeszkody, których niestety – również jak zwykle – było sporo. Pilnie i krytycznie obserwowałem cały przebieg Festiwalu, zwalniając się jedynie z uczestnictwa w paradzie nowoorleańskiej, za usprawiedliwienie przyjmując występujące na trasie przemarszu liczne przeszkody terenowe związane z remontem ulic staromiejskich i samego Starego Rynku. O tym, że trasa parady została skrócona z tych właśnie przyczyn do odcinka między „Starym Marychem” a Starym Browarem dowiedziałem się niestety post factum. Ważne, że parada się odbyła bez przeszkód pogodowych, a do tego jeszcze zaproszone zespoły wyposażone były w znakomite instrumentarium marszowe, nie wymagające zasilania prądem. Tak się bowiem złożyło, że zespoły zaproszone na tegoroczny Festiwal, „akustyczną i ekologiczną” formę muzykowania uprawiają także w czasie występów na estradzie.
Festiwal otworzył tradycyjnie Happy Jazz Band – big band pod kierownictwem Macieja Kramera. Jak wielką przyjemnością jest słuchanie coraz bogatszego i ambitnego repertuaru tej formacji! Naprawdę nie sposób przechwalić perfekcyjnego brzmienia, niezwykłej staranności i elegancji prezentowanych utworów. Wielkie brawa dla wszystkich wykonawców big bandu i ich lidera! Pozostaję pod wielkim wrażeniem uczty muzycznej, którą dla nas przygotowali! Miałem ostatnio okazję wysłuchać koncertu jubileuszowego orkiestry Zbigniewa Górnego w Sali Ziemi, którego zasłużony big band wypadł naprawdę dużo słabiej. Był hałaśliwy, chaotyczny i wyczuwalny był brak zgrania muzyków (to uwaga na marginesie, ale nie mogłem się od tego porównania powstrzymać).
Koncert galowy XIV Poznań Old Jazz Festival był dokładnym wypełnieniem festiwalowego hasła: „Stary dobry jazz w Starym Browarze z nową energią”. Nie zawiedli gospodarze – Dixie Company, oczekiwani zawsze z wielkim utęsknieniem i mający znaczną grupę fanów wśród publiczności poznańskiej, słusznie nagradzani ogromnym aplauzem. Bardzo miłym, ale i smakowitym akcentem ich występu, była zaproszona profesjonalna wokalistka Tatiana Ponomarova, Ukrainka, która wraz z synkiem schroniła się w Poznaniu przed trwającą wojną. Jej wykonanie standardów jazzowych, w tym „All Of Me” uznać należy za bardzo udane.
Bardzo trafnym wyborem było zaproszenie dwóch zespołów poruszających się w podobnej konwencji lat dwudziestych (no może również trzydziestych…) ubiegłego stulecia, ale różniących się diametralnie miedzy sobą.
Słowacki zespół Funny Fellows dał prawdziwy show, któremu przewodził lider Roman Féder, śpiewający i grający na kornecie. Pozostali muzycy, również śpiewający i grający na akordeonie (!) Pavol Ivičič, Daniel Valášek na tubie, Marek Berky na klarnecie i saksofonie tenorowym, dorównywali liderowi. Uwagę zwracał Milan Ruček bezbłędny przy bębnach! Panowie również wizualnie prezentowali się znakomicie w kostiumach scenicznych z klasycznymi pumpami, charakterystycznymi dla epoki, w której osadzona była wykonywana przez nich muzyka.
Jak zwykle perfekcyjni okazali się Niemcy reprezentowani przez berliński The Time Rag Department. Okazuje się, że można połączyć takie cechy, jak perfekcjonizm i żywiołowość. Taka była właśnie muzyka prezentowana przez naszych gości! Niewątpliwie na szczególną uwagę zasługuje Anton Wunderlich, wybitny puzonista, śpiewający i grający również na fortepianie. Ten doświadczony Zespół z premedytacją zrezygnował z perkusji w swoim składzie, którą to z powodzeniem zastępuje nadająca rytm sekcja instrumentów strunowych: banjo (Edouard Robert), gitara (Maximilian Keitel) i kontrabas (Matthieu Baud). Skład zespołu uzupełniają saksofoniści i klarneciści Sofiane Atta i Christoph Klan, dorównujący swymi umiejętnościami liderowi.
Finał koncertu galowego, to recital Krystyny Prońko, nadal wielkiej gwiazdy polskiej sceny muzycznej, która wystąpiła z Przemysławem Raminiakiem, kompozytorem, aranżerem i pianistą. Recital składał się przede wszystkim z utworów powszechnie znanych. Doceniając wyjątkowy kunszt artystki pozostającej w doskonałej kondycji wokalnej, pozwolę sobie na stwierdzenie, że atmosfera tej produkcji odstawała od wcześniejszej części koncertu. Ulotniła się radość i spontaniczność, która dotąd widoczna była z obu stron estrady – wśród wykonawców i wśród publiczności. I choć mamy niewiele okazji do wysłuchania na żywo Krystyny Prońko, osobiście wolałbym, żeby w to miejsce pojawił się inny, solidny zespół dixielandowy, który utrzymałby radosną atmosferę koncertu do końca.
Festiwalowi towarzyszyła wystawa malarstwa o tematyce muzycznej, przygotowana przez Nowa Gallery oraz Fundację Nowa. W porównaniu z ubiegłoroczną wystawa była bardziej rozbudowana, a dobór obiektów wystawowych i ich autorów był w pełni satysfakcjonujący dla koneserów sztuki.
Zaszczycił nas na koncercie galowym osobiście p. Maciej Dąbrowiecki wraz z Małżonką, wieloletni sympatyk naszego Festiwalu i Prezes Zarządu Firmy będącej Głównym Sponsorem. Co ważne, po zakończeniu koncertu oboje wyglądali na rozbawionych i w pełni usatysfakcjonowanych.
Z uwag ogólnych, chciałbym podkreślić znakomicie utrzymany timing całej Imprezy. Wszyscy wykonawcy w sposób bardzo zdyscyplinowany trzymali się wyznaczonych ram czasowych, co jest szczególnie ważne w gościnnych progach Starego Browaru, który musi o określonej porze zamknąć podwoje, a zwłaszcza parkingi galerii.
Zauważalna była także niezwykle dyskretna i kulturalna interwencja służb porządkowych Starego Browaru na wykonywane tuż pod sceną zbyt nachalne, solowe układy choreograficzne pani, a później i pana, demonstrujących swoje niewątpliwe „umiejętności” wzbogacone środkami dopingującymi.
Jak zwykle znakomicie spisał się Kuba Marszałek, trębacz Dixie Company, który dowcipnie (jak zwykle!) prowadził konferansjerkę, bawiąc, a nie przynudzając publiczność.
Organizator – Prezes Wielkopolskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego „Dixie Club” Piotr Soroka zarzekał się, że to już ostatni Festiwal, że ma dość problemów organizacyjnych, niespodziewanych przeszkód, ale całe szczęście niesiony uzasadnionymi pochwałami uczestników, zmienił zdanie.
A zatem zapraszamy na przyszłoroczny, kolejny XV Poznań Old Jazz Festiwal! Szczegóły wkrótce!
Z pozdrowieniami
Prze-moll Barański