Drodzy Fani jazzu tradycyjnego!
Przeglądnąłem tekst umieszczony na naszej stronie po ubiegłorocznym VII Poznań Old Jazz Festival, do czego i Państwa zachęcam. W przeciwieństwie do wyborczych zapowiedzi polityków nasze obietnice dotyczące kolejnego Festiwalu, który już za nami, zostały spełnione co do joty!
Na VIII Poznań Old Jazz Festiwal, który odbył się w sobotę 17 września 2016 r., zgodnie z zapowiedzią przybyli: trio Jazzpolizei z Berlina, Prešovsky Dixieland ze Słowacji oraz Five O’Clock Orchestra z Częstochowy. Dotrzymaliśmy obietnicy co do muzycznej obecności gospodarzy Festiwalu – Dixie Company, których muzyką można było nasycić się na paradzie nowoorleańskiej i na koncercie galowym. Znakomicie udała się Mała Akademia Jazzu w nowej formule, która odbyła w piątek poprzedzający główne wydarzenia Festiwalu w Zespole Szkół z Oddziałami Integracyjnymi nr 2 w Poznaniu przy ul. Prądzyńskiego 53.
Niespodziewanie spełniły się też nasze marzenia o takiej metamorfozie „parady nowoorleańskiej”, by przyciągała jeszcze więcej publiczności. Stało się to za sprawą absolutnie niesamowitych i cudownych tancerzy grupy Swing Craze, skupiających entuzjastów i propagatorów tańca Lindy Hop. Towarzyszyli nam przez cały festiwalowy dzień.
By wszystko udało się zorganizować, oczywiście potrzebne były niemałe środki finansowe, których dostarczyli przede wszystkim nasi niezawodni przyjaciele, od lat wspierający Festiwal. Bez życzliwości Macieja Dąbrowieckiego – Prezesa Storck spółka z o.o. czy Krzysztofa Smolińskiego – Prezesa Steelpress spółka z o.o. nawet największe starania organizatorów Festiwalu nie miałyby szans powodzenia. Ich rolę docenił także Tadeusz Erhardt-Orgielewski, lider i założyciel Five O’Clock Orchestra, który po prawie półwiecznej karierze jazzmana z pewnością wie co mówi, a w czasie występu, z estrady w imieniu swoim i zespołu również podziękował naszym sponsorom.
Dziękując, nie sposób pominąć pozostałych wspaniałych ofiarodawców, a to Miasta Poznań, które wyasygnowało środki dla naszej Imprezy. Podziękowania kierujemy również do Pani Prezes Małgorzaty Deckinger-Mrowiec, Pana Macieja Kramera z Hama Polska sp. z o.o. oraz Tomasza Borowskiego Prezesa MSR Traffic Zakład Systemów Sterowania Ruchem Drogowym sp. z o.o. Od kilku już lat wspiera nas również Krzysztof Ostrowski – Prezes Robi sp. z o.o. Do grona wiernych przyjaciół i zdeklarowanych fanów jazzu tradycyjnego zaliczamy Czesława Ratajczaka właściciela Zakładu Remontowo-Budowlanego w Grodzisku Wlkp. Cieszy nas pogłębiająca się więź z Rehasport Clinic i życzliwość Pana dr. Tomasza Piontka. Trudno wyobrazić sobie nasz Festiwal bez pomocnych gestów Waldemara Kaczmarka z Klubu Rondo, należącego do Spółdzielni Mieszkaniowej Grunwald.
Miła jest nam świadomość, że są takie osoby i firmy, które wspierają nas corocznie od pierwszych imprez festiwalowych. Należą do nich Aleksandra Cebernik – Prezes Harpo sp. z o.o. Technologia dla Niepełnosprawnych oraz niestrudzony propagator i mecenas kultury firma Schattdecor sp. z o.o. Nasza wdzięczność należna jest również pozostałym sponsorom, panom: Krzysztofowi Tomczakowi i Jerzemu Łupickiemu oraz firmom: Browar Fortuna
w Miłosławiu oraz Protext Poligrafia.
Nie wiem, gdzie prezentowane byłyby koncerty galowe Old Jazz Festiwal, gdyby nie Bogdan Poniedziałek – Kanclerz Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu i jego wielka życzliwość dla naszego przedsięwzięcia. To dzięki niemu i przychylności władz Uczelni imprezy festiwalowe odbywają się we wspaniałej sali Centrum Kongresowo-Dydaktycznego, gdzie mamy zapewnione znakomite nagłośnienie i profesjonalną obsługę techniczną.
Cieszy nas życzliwe zainteresowanie mediów wydarzeniami firmowanymi przez Wielkopolskie Stowarzyszenie Jazzu Tradycyjnego „Dixie Club”. Relacje red. Marka Zaradniaka w Głosie Wielkopolskim, audycje prowadzone przez red. Ryszarda Glogera i red. Barbarę Miczko-Malcher w Radio Merkury Poznań oraz zainteresowanie Telewizji TVP3 Poznań reprezentowanej przez red. Janusza Hojana wprowadzały odpowiednią dixielandową atmosferę. Do tego bardzo cenne dla nas były informacje o planowanych zamierzeniach zamieszczane w miesięczniku IKS, które z pewnością przysporzyły nam wielu słuchaczy na koncertach „Swingującej Starówki” oraz wydarzeniach stricte festiwalowych.
Za to wszystko jesteśmy ogromnie wdzięczni wszystkim wymienionym i niewymienionym osobom i firmom. A skoro jestem przy podziękowaniach, to chciałbym wskazać na tych, których publiczność dostrzec nie może, a bez których Festiwal by nie istniał.
Piotr Soroka – pomysłodawca Festiwalu, perkusista Dixie Company i Prezes Wielkopolskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego „Dixie Club”. Ten, który wszystko, podkreślam – wszystko (!!!) wymyśla, organizuje. Ten, który kontaktuje się z wykonawcami, uzgadnia z nimi warunki uczestnictwa, kontaktuje się ze sponsorami, udziela wywiadów dla radia i telewizji, przezwycięża wszystkie przeciwności i pokonuje przeszkody na drodze do sukcesu Old Jazz Festiwal. Drugą osobą pozostającą w cieniu festiwalowych jupiterów jest Jacek Zgoliński Wiceprezes Wielkopolskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego „Dixie Club” i szef Centrum Kongresowo-Dydaktycznego UM w Poznaniu, zagorzały miłośnik bluesa i wspaniały organizator.
Nie zważając na ewentualne konsekwencje wynikające z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi powiem, że właśnie ONI są spiritus movens Old Jazz Festival!
Być może nie powinienem recenzować warstwy merytorycznej Festiwalu, ale ośmielony i zachęcony przez wybitnego muzyka, kompozytora i aranżera Bogdana Ciesielskiego do pisania tzw. „wrażeniówek”, słów kilka o wykonawcach, którzy przewinęli się przez festiwalową estradę.
Początek Parady Nowoorleańskiej
Jak w ubiegłym roku, zaczęło się od bardzo udanego występu Happy Jazz Band z Maciejem Kramerem, który to Zespół stał się dojrzalszy, prezentując świetnie wyważone bigbandowe brzmienie. Grupa prezentuje się naprawdę dobrze, a występy podczas Swingującej Starówki upewniają o bardzo szerokim repertuarze Bandu.
Jazzpolizei z Berlina, choć w swoich występach przesuwają akcenty w stronę show, gdzie pierwszoplanową rolę przejmuje warstwa wizualna, to jednak nie jest ona w stanie przykryć autentycznych umiejętności muzyków. Trzeba naprawdę mieć znakomity warsztat, by sprokurować tak smakowity pastisz jazzu tradycyjnego. Słuszność tego spostrzeżenia potwierdza fakt, że Mathias Grabisch potrafił zagrać przepięknie na suzafonie całą linię melodyczną utworu. To naprawdę trudne i nieswoiste dla tego instrumentu!
Niespodziewane spotkanie Jazzpolizei z polskim policjantem
Dixie Company, jak zwykle dali pokaz nieprawdopodobnego luzu i profesjonalizmu najwyższej próby. Brzmienie zespołu niezmiennie jest znakomite, a każdy z muzyków jest wirtuozem swojego instrumentu. W ten klimat bez trudu wpasował się puzonista Five O’Clock Orchestra – Jakub Moroń, który zastąpił nieobecnego Krzysztofa Zarembę. Jego gościnny występ z Dixie Company uznać należy za wydarzenie tegorocznego Festiwalu. Ten wspaniały muzyk, zasługuje na najwyższe uznanie. Może trochę żal, że nie usłyszeliśmy na Festiwalu śpiewającego Wojtka Warszawskiego, który ustąpił miejsca gościowi z Hanoweru – Paulowi Harwinowi, gdyż ten poprowadził nas – fanów jazzu tradycyjnego w klimaty bliższe dawnym rewiom z berlińskiego Friedrichstadt-Palast.
Nie zawiódł Prešovsky Dixieland – klasyczny w swoim składzie i brzmieniu, prezentujący wyrównany, znakomity poziom wykonawczy. Nie od dziś wiadomo, że na południe od Polski, zarówno w Czechach, jak i na Słowacji wiele się dzieje w zakresie jazzu tradycyjnego. Również Five O’Clock Orchestra z Częstochowy, której muzyków z ogromnym wyczuciem dobiera lider Tadeusz Erhardt-Orgielewski pokazała na czym polega stary dobry jazz. Znów brylował Kuba Moroń na puzonie i znakomity, grający „od zawsze” czyli od 47 lat w zespole klarnecista, saksofonista i pianista – Janusz Sołtysik.
Grupa taneczna Swing Craze w akcji
I wreszcie z największą przyjemnością chcę napisać o zjawiskowych, tryskających humorem i werwą tancerzach SWING CRAZE, którzy stali się przyciągającą wzrok ozdobą Festiwalu. Ta poznańska grupa entuzjastów i propagatorów Lindy Hop wrażenia muzyczne wzbogaciła wizualnymi. Działo się to na chodnikach podczas parady nowoorleańskiej, a także podczas koncertu galowego. Ich taniec miał wiele wspólnego z dixielandem, a to poprzez fantastyczną umiejętność improwizacji, swoistą dla rasowych jazzmanów. Jak twierdzą wytrawni muzycy jazzowi, improwizacja może się udać tylko w jednym przypadku – gdy jest perfekcyjnie przygotowana. W istocie, patrząc na niezwykle spontanicznych tancerzy, miało się wrażenie jakby wykonywali z góry przygotowane układy choreograficzne, choć niewątpliwie była to improwizacja, zdeterminowana okolicznościami towarzyszącymi popisom. Źle napisałem, to nie były popisy, a tkwiąca w nich potrzeba ruchu, gdy słyszą rytmiczną, synkopowaną muzykę. Przy nich naprawdę łatwo zrozumieć, w jaki sposób powinno się używać swingu. Należy mieć nadzieję, że widoczna u nich nieprzeparta chęć tańca do muzyki granej na żywo sprawi, że tancerze Swing Craze staną się stałym elementem naszego Festiwalu.
A w roku 2017 spotykamy się w sobotę w dniu, o którym na pewno wcześniej Was powiadomimy Pamiętajcie – każdy przyprowadza przynajmniej dwóch swoich znajomych, krewnych, przyjaciół, co będzie sprawdzał
Wasz Prze-moll (Barański),
na-moll’ny konferansjer festiwalowy
PS. A tancerze Swing Craze wraz z osobami towarzyszącymi na koncert galowy w przyszłym roku wchodzą za darmo!